Każdy z nas. Każdy bez wyjątku, nosi w sobie DZIECKO.

Czasem to „dziecko”, już jako dorosły pragnie nim wciąż pozostać. To osoby, które nie chcą dorastać, uciekają w używki, nałogi, niebieskie ptaki, to partnerki, żony w masce córki, małej niezaradnej dziewczynki. Lub chłopcy szukający wciąż mamy.. często choćby tej karcącej, krytykującej…

Czasem temu dorosłemu „dziecku” brakuje dzieciństwa, gdyż w dzieciństwie brało na siebie problemy rodziców. Miało wręcz rozwiązywać ich problemy. Miało łagodzić kłótnie miedzy rodzicami. Miało pilnować pijanego tatę by nic złego nie zrobił mamie. Miało dbać o młodsze rodzeństwo, gdy rodzice byli zajęci sobą, pracą, czymkolwiek. Miało być grzeczne, posłuszne i być jak pluszowy miś… miało siedzieć cicho. Będzie wówczas jako dorosły obowiązkowy, poważny, perfekcyjny, odpowiedzialny za cały świat.. ratownik i zbawca.

Wszyscy nosimy w sobie „dzieci” z jednego prostego powodu:

👉 umysł podświadomy to wciąż umysł dziecka.

Oto kilka naukowych faktów:

💢 Do 7 roku życia fale theta zbierają dla nas cenne informacje służące przetrwaniu. Przygotowujące nas do tzw. Życia. A fale theta to fale podświadomości, hipnotycznego transu.

💢Od 7 roku zaczynają dominować fale alfa, które są niezbędne do uczenia się. Na tych falach żyjemy głównie do 12 r.ż.

💢Od 12 roku życia już tylko odtwarzamy programy. Odtwarzamy to czego nauczyliśmy się do tej pory.
Żyjemy na autopilocie.

Dlatego każdy podświadomy umysł, w wieku 12 lat idzie na „emeryturę”. Nie zbiera już niezbędnych do przeżycia informacji (jeśli nie musi), bo już tylko odtwarzamy tą rzeczywistość, której umysł nauczył się pilnie najbardziej do 7 r.ż. a potem do 12 r.ż. utrwalił.

Także każdy ma „wewnętrzne dziecko” czy tego chce czy nie, lub… każdy jest „dzieckiem”, które w swej genialności przybiera różnorodne role i maski. Umysł jest przecież genialnym aktorem…

Tak, każda dorosła rola to tylko rola, której głównym odtwórcą jest cały czas to małe dziecko = podświadomość.

Dlatego gdy jesteśmy dorośli często słyszymy, że zachowujemy się jak dzieci, i to prawda, bo nawigujemy z mapy stworzonej przez dziecko.

Gdy utożsamiamy się z umysłem, to jesteśmy niewolnikami tego dziecka. Mamy dokładnie takie same braki i potrzeby jak dziecięca podświadomość.

Potrzebujemy:
💠miłości,
💠uznania
💠akceptacji
💠bezpieczeństwa
💠bliskości.

Czyli chcemy to, co mały umysł zapamiętał, że nam brakowało w dzieciństwie. To czego uważamy, że nie dostaliśmy wystarczająco dużo od naszych rodziców.

I koło się zamyka 🔁, bo z jednej strony mamy zapis z dzieciństwa, że:

➡️ miłość = ból, krytyka, cierpienie – i to uważamy za złe, głupie, bezużyteczne.

➡️ A z drugiej strony widzimy, gdzieś na dnie serca czujemy, że miłość to coś zupełnie innego niż wzajemny układ.

Tak powstaje konflikt 🤜💥🤛Wewnętrzny konflikt.
Niby chcemy zmiany, ale boimy się puścić stare programy. Boimy się tej zmiany, choćby logiczne była lepsza niż dotychczasowa egzystencja.

To bardzo typowe, gdy jesteśmy jeszcze oddaleni od SIEBIE. Od naszej boskiej istoty. To typowe dla utożsamiania się z umysłem. Boimy się samotności, czyli śmierci. Odrzucenia starych paradygmatów. Bo boimy się podświadomie odciąć do klanu ✂️

👉 Aleksander Lowen napisał:

„My istoty ludzkie, jesteśmy jak drzewa, zakorzenione jednym końcem w ziemi, a drugim sięgającym ku niebiosom. Głębia sięgania zależy od naszego systemu zakorzenienia. Wyrwanemu drzewu obumierają liście, a u człowieka, któremu odcięto korzenie, duchowość staje się martwą abstrakcją”.

👉 Bert Bellinger również „ustawia” w rodzinnym klanie każdego „na swoje miejsce”, by się uwolnić od traum i w końcu móc zwrócić się do duchowości.

Z moich doświadczeń i 10 letniej obserwacji wynika, że jest zupełnie inaczej. Że im głębsze korzenie, ziemskie zależności, tym trudniej jest się zbliżyć do duchowości. Można wytworzyć sobie właśnie taką pozorną bańkę, duchowe ego, ale nie będzie to zbliżenie się do SIEBIE, a wykreowanie nowego „duchowego ja”, które wciąż będzie nawigowało z braku.

Gdy myślimy o korzeniach, to często mamy na uwadze to co ziemskie, rodzina, rodzice…

W metodzie, której jestem autorem EMBRACE THERAPY, jest coś co wywraca o 180 stopni koncepcję klanu, rodziny. Dzięki temu, możemy prawdziwie zbliżyć się do DOMU, do BOGA, do duchowości, do SIEBIE. Możemy stać się MIŁOŚCIĄ I ŚWIADOMOŚCIĄ.

Wówczas zapuszczanie korzeni, choćby tu na Ziemi ma sens.

Chodzi o zmianę percepcji tego KTO JEST NASZYM KLANEM…
Kto jest naszym Rodzicem..
Czyim dzieckiem jesteśmy…

Ziemska miłość, to nie miłość ale układ. To deal, warunkowa wymawiana. „Ja ci dam i tego oczekuje teraz od ciebie” – i odwrotnie.

Żaden rodzic nie kocha swojego dziecka, dopóki nie pokocha sobie. Dopóki nie zrozumie, nie poczuje KIM JEST, a jest przecież jak każdy z nas miłością.

W ziemskim świecie panuje strach, matki boją się o dzieci, bo jedną ze strategii na przetrwanie dla umysłu jest REPRODUKCJA. Mówienie: „kocham moje dziecko”, w monecie jeśli sama siebie nie kocham, nie uznaję w pełni, nie szanuję, jest nieprawdą. Jest iluzją miłości. Projekcją własnego nieuświadomionego braku miłość.

99% ludzi na świecie to niekochane dzieci, jednak podświadomie ogromnie cały czas zależne od ziemskich rodziców. Połączone korzeniami zwanymi lojalnością.

To ludzie bojący się odrzucenia, krytyki, porównujący się, powielający schematy rodzinne, nie wierzący we własne możliwości, przepraszający za życie, czujący się jak problem, niezasługujący.

Ale to także ludzie sukcesu, biegnący w ciągłym wyścigu o bycie najlepszymi, pierwszymi. To ciągłe pławienie się np. w materialnej obfitości przy jednoczesnym poczuciu braku, jako rodzaj kompensacji wewnętrznych dziur i braków.
To ciągła walka z życiem o bycie zauważonym. Bo pojawia się przekonanie, że przecież zasługuję! Tak zasługujesz, ale nie musisz o to walczyć. Twoja wartość jest po prostu sama w sobie. Ona jest. I tyle.

Dlatego Embrace TBERAPY zakłada, odcięcie się od ziemskich korzeni, i całkowitą zmianę perspektywy tego kto jest moim rodzicem i czyim dzieckiem jestem.

Moim rodzicem jest Bóg. Więc jestem Bogiem. Tak samo jak uważamy, że małe dziecko to dziecko człowieka, więc już człowiek.

To mega ogromny zwrot w świadomości.

Ta percepcja nagle zmienia wszystko.

💢 Zmiana tej percepcji sprawia, że możemy zapuszczać korzenie w Bogu i piąć się konarami jednocześnie do Boga.

A co z ziemskimi rodzicami? Co z dziećmi, partnerem?

No spróbuj sama do tego dojść…

Skoro jesteś pełna miłości, zaufania, nie ma w tobie lęku, jest radość , poczucie szczęścia, zdrowia i obfitości, to jaki staje się twój zewnętrzny świat?

Dokładnie taki sam jak ten w środku.

Relacje z ziemskimi rodzicami, klanem, dziećmi, partnerem stają się bezwarunkowe. Są oparte na miłości, świadomości i wolności wyboru. Są piękne i prawdziwe.

Może być tak, że na początku ta „zmiana” będzie komuś nie na rękę delikatnie mówiąc. No ale cóż… wówczas możesz komuś pokazać co Ty zrobiłaś by stać się miłością i kochać bezwarunkowo siebie i świat.
Jeśli ktoś nie będzie gotów tego przyjąć, zaakceptujesz to jakbyś patrzyła na małe dziecko, które się wkurza. Ale ty jesteś spokojna, kochasz i akceptujesz mimo wszystko. Bo wiesz, że to nadal małe dziecko, które jeszcze nie wie Kim Jest.

Te relacje płynące z twojego czystego serca zaczną inicjować zmianę dookoła ciebie. Zaczniesz dzielić to co się w tobie pomnożyło do nieskończoności.

Relacje w świecie ludzi, staną się wolne i oparte o miłość i świadomość.

Wewnętrzne Dziecko nie będzie się już bało samotności czy odrzucenia, bo wie czyim dzieckiem jest. Będzie się czuło uznane w pełni przez Boga. Bo tylko Bóg (Twoje boska świadomość) może je uznać bezwarunkowo. Twoja boska świadomość może to zrobić. Tylko Bóg może pokochać bezwarunkowo. I tylko twoja boska świadomość może to poczuć poprzez czyste w przepływie prawdy serce.

Umysł stanie się wówczas nie problemem do naprawienia, nie czymś co należy wymienić, ulepszyć, odrzucić, zniszczyć, zmienić jakiś program czy wersję „siebie”, ale stanie się doskonałym, zaufanym i pełnym geniuszu kompanem do podróży zwanej życiem na planecie Ziemia.

To będzie życie na Ziemi w poczuciu świadomości tego, że jesteś Bogiem, boskim przejawem tej pozornej iluzji obrazowego istnienia. Rzeczywistość sama w sobie jest pusta. Mówi o tym fizyka kwantowa. Sam Joe Dispenza potwierdza:

👉 „Atom to 99,99999 % energii i 0,00001% materii.

Czy w takim razie to nie paradoksalne, że całą uwagę kierujemy na ten ułamek rzeczywistości, który jest materialny? Czy coś nam nie umyka?

• Ciało fizyczne to uporządkowane układy energii i informacji, zjednoczone ze wszystkim w polu kwantowym.
• Jesteś świadomością korzystającą z ciała i mózgu, aby wyrażać różne poziomy umysłu.”

O poziomach świadomości będzie już niebawem na kolejnej edycji kursu ALCHEMICZNE R-EWOLUCJE 🔥

Zatem obraz rzeczywistości jest pusty. Atom jest praktycznie pusty.

Gdy masz świadomość Kim Jesteś, możesz się bawić tymi obrazami dowolnie, bez identyfikacji z obrazem. Możesz go doświadczać jak chcesz. Masz pełną zgodę na stratę i ból, jak ja po śmierci taty, ale nie utożsamiam się z tym bólem. Pozostaję w mojej boskiej, kosmicznej ciszy.. a tu jest radość i zaufanie do natury obrazu. Do natury życia i śmierci.

To jest cisza, jak ta na Mont Evereście (nie byłam ale tak sobie to wyobrażam). Gdzie słychać tylko lekki świst wiatru… jest cisza…

To jest dom. To jest drzewo, które rośnie w górę, zapuszczając przy tym korzenie w swój boski klan, z którego pochodzi. Ziemskim klanem stają się wtedy wszyscy ludzie, a nie jacyś wybrani zwani potocznie „rodziną”. Rodziną staje się zarówno żul spod sklepu jak i własna mama. Są bez różnicy dla Ciebie. Widzisz w nich Boga, którym jesteś. Nie oceniasz. Nie różnicujesz. Nie faworyzujesz i nie dyskryminujesz.

Wewnętrzne dziecko w ten sposób dorasta i staje się dojrzałą boską świadomością. Staje się miłością…

Już tym Jesteś.

Staw się do miłości.

Staw się do przypomnienia sobie Kim Jesteś I kim jest Twoja prawdziwa „rodzina”. Tylko wtedy przestaniesz być wciąż szukającym miłości, uznania, akceptacji, bezpieczeństwa, bliskości, osamotnionym, wystraszonym DZIECKIEM.

Kocham Cię 💗
.
.

Tym właśnie zajmuję się na sesjach, kursach, warsztatach oraz Akademii Embrace.

Używam mojej autorskiej metody EMBRACE TBERAPY ™, którą pragnę podzielić się ze światem. Na razie z Polską. Poprzez rozwój Akademii Embrace. Poprzez nadanie licencji na tą metodę (gdyż jest ona objęta prawem autorskim), na używanie jej w jak najszerszym gronie.
Pragnę by metoda ta, objęła cały świat. I wierzę, że tak właśnie będzie. Już jest 😍 EMBRACE to właśnie objęcie MIŁOŚCIĄ I ŚWIADOMOŚCIĄ.
EMBRACE to moja filozofia łączenia w JEDNIĘ Miłości i Świadomości.

EMBRACE to nasze wspólne istnienie w jednym Polu. To Bóg, Wszechświat. To istnienie jak w lustrzanym odbiciu. Widzę Cię a Ty widzisz mnie, czyli widzę siebie w Tobie a Ty widzisz siebie we mnie.

EMBRACE to objęcie świadomością i miłością lustra, to zobaczenie prawdy o sobie.

Dlatego EMBRACE.
Jesteś tym kim jestem. Jestem tym kim jesteś.
JesteśMY tym samym. Jesteśmy dla siebie doskonałym odbiciem. Doskonałym lustrem ❤️

Przytulam z serca,
Dagmara