Co prawdą jest…?  – pytają ludzie znudzeni słuchaniem różnych i często sprzecznych opinii.
Czy prawdą jest, że należy udać się na terapię, na rozwojowy kurs, czytać rozwojowe książki?
Czy prawdą jest, że należy poznać umysł, jego schematy, programy, jego blokady, by odkryć drogę do wolności, do tu i teraz?
Czy prawdą jest, że należy przepracować traumy i interpretacje z dzieciństwa, rodziców, emocje, konflikty?
Czy prawdą jest, że trzeba uzdrawiać duszę, oczyszczać ród, przekazu trans-generacyjne?
Czy prawdą jest, że trzeba coś robić i robić by dojść do oświeceni i miłości?

A może jednak prawda jest, że nic nie trzeba robić?
A może można w tym jednym momencie puścić wszystko, wejść w Świadomość JA JESTEM, a cała reszta historii znika i się rozpuszcza?
A może można przywołać świadomość tego Kim Jestem, tego kim jest umysł i to wystarczy, by poczuć w pełni akceptację dla umysłu i wejść w przestrzeń serca?
Prawda jest taka, że obie prawdy są prawdziwe.

Jest i tak i tak.

Świadomość tego Kim Jesteś nie będzie w pełni odczuta, jeśli nie przebrniesz przez blokady tego co je tworzy, czyli umysł.
Jeśli weźmiesz drogę na skróty czyli skok do duchowości bez rozpoznania umysłu, będziesz ciągle czuć się winna i sfrustrowana, że wybaczysz akceptujesz. a tu wciąż cały czas pod górkę.

Jeśli zaczniesz się skupiać na kopaniu i kopaniu w przeszłości, w przeszłych pokoleniach, na szukaniu „winnego”, to możesz stracić na to nawet całe życie i dojść do Adama i Ewy, by stwierdzić, że nie o winnego tu chodzi.
Z mojego doświadczenia wynika, że można bezwysiłkowo być w tu i teraz, że można samą świadomością tego Kim Jestem rozpuścić każdy pojawiający się lęk i dyskomfort. Można tu i teraz być obecnym w tu i teraz, w tym momencie. Można mieć lekkie i obfite życie, nie robiąc nic poza samym zaufaniem do życia i płynięciem z nim na fali… można… ale to wszystko można po tym jak najpierw rozpoznałam umysł, zaprzyjaźniłam się z nim, rozkochałam się w nim i po dziś dzień darzę tego kreatora obrazów największym szacunkiem.

Po tym jak poznałam jego schematy, programy i lęki.
Po tym jak to zrozumiałam, oswoiłam się z tym i zaczęłam akceptować tą cześć „siebie”, której najlepiej wcześniej bym się pozbyła.
Kiedy byłam na początku drogi, najważniejsze było dla mnie kopanie w przeszłości.
Na tamten czas to była moja prawda. Ona była najprawdziwsza wtedy. Kopałam, szukałam i dostawałam odpowiedzi.
Gdy przyszła do mnie duchowość, która objawiła się jak łaska, spłynęła na mnie nieoczekiwanie, oddzielając mnie id umysłu, unosząc mnie w wymiar serca, zawieszając w ponad trzytygodniowej lewitacji, oderwana od ziemi i jej problemów, lekka jak motyl, otoczona pięknem, zachwytem nad życiem, to na tamten czas tylko ten stan był najprawdziwszą prawdą…
Odpadła praca z umysłem jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

On przestał się liczyć.
Przestał być ważny.
Po trzech tygodniach wróciłam na ziemię.
Uziemiłam się.
Nagle zobaczyłam, że w tej błogości zaczęłam odrzucać uziemienie.
Liczyła się tylko tęcza.
Wtedy zrozumiałam, że moja prawda leży po środku. Byłam ogromnie wdzięczna Życiu, że doświadczyłam obu stanów, by móc odnaleźć złoty środek.
Oczywiście mój środek.

Dziś dla mnie jest proste być tu i teraz, równocześnie będąc w matrixowym wymiarze.
Nie odrzucam ani kopania w umyśle, choć staram się przypominać ludziom, że tego nie należy robić całe życie, a ręcz przeciwnie, należy znaleźć wspólny mianownik dla traum, problemów – rozwiązanie i Świadomość dla tego mianownika – rozwiązuje łańcuch sytuacji, które mają to samo podłoże emocjonalne.
Nie odrzucam także duchowych odlotów. Wręcz przeciwnie, wspieram to poczucie boskości wywalone w kosmiczną przestrzeń. Ale staram się tańsze przypominać by nie oderwać się zbyt wysoko od Ziemi, bo można popaść w wielką depresję, frustrację, poczucie winy a także niesprawiedliwości i zawodu. Upadek z wysokiego konia boli umysł, który zafascynował się nowym stanem.
Dlatego w moim doświadczeniu złoty środek, to rozpoczęcie pracy ze sobą od ograniczających nas przekonań, od przewertowania naszych lub/i rodowych programów, uświadomienie sobie lojalności wobec rodziców, dziadków, praca nad świadomością siebie, w konsekwencji nad akceptacją siebie, czyli umysłu i jego niewygodnych programów, co w konsekwencji prowadzi do Miłości do siebie (umysłu) bez stawiania sobie warunków.
Wtedy poszerza się horyzont świadomości, i zaczynamy zupełnie nowy rozdział. Zmieniamy wymiar i jakość naszego życia.

Duchowość staje się już nie samą filozofią czy sposobem na życie, ale jest tym Życiem. Świadomość tego Kim Jestem staje się obecna w każdym jego zakamarku.

Jest największym rozpuszczalnikiem emocji. Jest oazą spokoju i zaufania.
Stajemy się wówczas miłością.
Bogiem. Jaźnią.
Nie ma ty – ja.
Nie ma oni – ja.
Nie ma świat – ja. Jest My.
To znaczy i jest i nie ma.
Bo choć widzisz, że chodzimy przyodziani każdy w „swoje” ciała, to patrzysz na innych jak na siebie. Oczyma miłości.
Patrzysz i widzisz siebie z przeszłości. Widzisz często zagubionych ludzi, którzy są jak Ty sprzed lat.
Nie oceniasz ich, bo wiesz, że są w drodze. W podróży. Czasem nieświadomi a czasem świadomi swojej drogi.
Pomagasz gdy chcesz i gdy cię o to proszą. Nie dźwigasz za nikogo jego krzyża. Jego bagażu.
Pewna część tego kim wierzysz, że jesteś musi umrzesz. To samo pokażą nam Jesus. On przecież nie musiałby odstawiać tej całej szopki będąc czystym avatarem czyli uosobieniem Boskiej Świadomości. Ale zrobił to by pokazać, że droga jest i nie- jest potrzebna.

Pokazał, że życie w takiej postaci to iluzja, ale przeszedł swój proces w tej czaso-przestrzeni.

Dlatego nie powiem Ci dzisiaj, że „tylko tak”, albo „tylko siak” dochodzi się do oświecenia.
Ja mam mój własny przepis.
Moją drogę.
Ktoś może mieć inną.
W każdej i tak przejawia się Bóg.
W każdej przejawia się Miłość.
Mam do tego zaufanie i szacunek.
Czy zatem mnie jest oceniać, która z dróg jest najwłaściwsza?
Nie.

Prawdą jest to, że JESTEM.
Każda droga jest iluzją, ale trzeba ją pozornie przejść, żyjąc w świecie czaso-przestrzeni, by dotrzeć do miejsca, z którego powiemy, że „nie ma żadnej drogi”, bo wszystko jest już Tutaj w nas… TERAZ.
Wtedy zatoczymy koło…
I wszystko stanie się jasne jak słońce ☀️💖

Przytulam Cię z miłością 💕✨
Dagmara